Dworzec w Maczkach

Szybki rozwój przemysłu w Królestwie Polskim, a szczególnie w zachodnim krańcu Królestwa (okolice Zawiercia, Dąbrowy i Niwki) wymusił konieczność stworzenia dogodnych połączeń komunikacyjnych z resztą kraju. Na początku XIX w. ukształtował się nowy okręg przemysłowy, nazwany później Zagłębiem Dąbrowskim z kopalniami węgla i rud, hutami żelaza i cynku oraz przemysłem włókienniczym.

Z uwagi na szybko rosnące zapotrzebowanie przemysłu, wzrost produkcji, rzemieszczanie ludności potrzebny był środek transportu o charakterze masowym, a tym w ówczesnym czasie mogła być tylko kolej żelazna, która po kilkunastu latach prób, eksperymentów i doświadczeń w iście ekspresowym tempie zdobywała świat. Gdy James Watt wynalazł maszynę parową, stało się jasne że jej zastosowanie będzie o wiele większe niż tylko napędzanie fabrycznych agregatów. Gdy na jednym z pokazów, ktoś z obserwatorów zauważył jej niezwykłą moc i powiedział: „gdyby to urządzenie odwrócić dodać koła i postawić na torach, to założę się że będzie jechać”, szybko podchwycono tę myśl. Nic też dziwnego, że w rozwijającym się przemysłowo, mimo niekorzystnej sytuacji geopolitycznej Królestwie Polskim szybko zauważono, że najkorzystniejszym środkiem transportu będzie kolej żelazna. W 1839 r. powstało Towarzystwo Akcyjne Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej. Głównym pomysłodawcą i autorem projektów był warszawski bankier i przemysłowiec, a przede wszystkim zapalony miłośnik kolei Piotr Steinkeller – Niemiec z pochodzenia lecz sercem i umysłem Polak. Swe ambitne plany i zamierzenia na ziemiach polskich przypłacił bankructwem, ale to głównie dzięki niemu powstała najsłynniejsza w dziejach polskiego kolejnictwa droga żelazna. Po wstępnych projektach, etapem budowy zajęły się władze państwowe i osobiście car Mikołaj I, lecz prace prowadzono pod kierownictwem polskiego inżyniera Stanisława Wysockiego. W 1844 roku oddano pierwszy jej odcinek z Warszawy do Pruszkowa, a rok później do Grodziska Mazowieckiego, by w 1848 r. ukończyć budowę jednej z najdłuższych linii kolejowych w ówczesnej Europie liczącej 327 km i łączącej Warszawę z Maczkami – małym przysiółkiem na najdalej wysuniętym krańcu Imperium Romanowych. Wybudowana tam stacja otrzymała dość prozaiczną nazwę Granica i w szybkim czasie stała się największym węzłem granicznym Cesarstwa. Podróż z Warszawy do Granicy trwała 10,5 godziny. Wkrótce wybudowano łącznicę do Szczakowy i w ten sposób Warszawa uzyskała połączenie z Krakowem i Wiedniem oraz Wrocławiem czyli kolejami krakowsko-śląską i górnośląską uruchomioną w 1847 r.). Nazwa Granica funkcjonowała do 1925 roku. Ostatnia stacja Królestwa Polskiego była stacją na wskroś nowoczesną w ówczesnych czasach, zaopatrzoną w niezbędne urządzenia techniczne do przyjmowania i wysyłania pociągów oraz odprawy celnej podróżnych i towarów. Zorganizowano tu również takie instytucje jak służba celna, poczta, telegraf, straż graniczna itp. Stacja Granica przez pierwsze dziesięć lat swego istnienia była jedyną kolejową stacją graniczną w Imperium Rosyjskim. Tędy przejeżdżała znaczna część podróżnych udających się do Królestwa Polskiego i dalej, w głąb Rosji.

Dziś dawna historyczna stacja Granica nazywa się Sosnowiec Maczki i nie tylko z każdym dniem odchodzi w zapomnienie lecz przede wszystkim ginie jako obiekt niezwykle istotnej i ważnej historii polskiego kolejnictwa. I tak jak kiedyś był to najdalej wysunięty na wschód przysiółek Królestwa Polskiego tak i dziś najdalej wysunięta na wschód dzielnica Sosnowca staje się zapomniana przez Boga i ludzi.

Źródło: http://www.sosnowiec.info.pl/moje-miasto-moj-region/moj-sosnowiec/ginacy-relikt-kolei-w-maczkach,1,4,12492

Obecnie Dworzec popada w ruinę i został zamurowany, żeby zapobiec dalszemu rozkradaniu. Ponieważ większość okien także została zamurowana, w części dworca panuje całkowita ciemność. Poniższe fotografie dokumentują głównie część mieszkalną i hole głównego budynku oraz strych.

 

  

 

 

 

   

 

       

 

   

 

 

   

 

   

 

 

   

 

 

   

 

 

 

   

 

 

 

 

 

   

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   

 

 

 

 

 

 

   

 

 

 

 

   

 

   

 

 

 

 

   

 

 

 

Rysuję od najmłodszych lat. W szkole zdarzało się, że niektóre zeszyty miały od tyłu więcej rysunków niż zapisanych lekcji od przodu. Przez lata fascynowały mnie różne sztuki wizualne. Poznałem fotografię, malarstwo, rzeźbę, grafikę komputerową i warsztatową, projektowanie i wiele innych, ale w sercu zawsze miałem rysunek. Zawsze dużą wagę przykładam do warsztatu. Lubię eksperymentować i nie cierpię zamykać się w konwenansach. Jak już coś robię, to robię to dobrze. Kowadło Artblog, to strona którą prowadzę od kilkunastu lat, jeszcze od czasów kiedy w całości pisałem ją ręcznie w htmlu. Robiłem wtedy wpisy na temat technik malarskich nie wiedząc nawet, że była to pierwotna forma aktywności, którą dzisiaj nazywamy blogowaniem. Dziś blogów jest tysiące, mimo to staram się, aby moja strona - podobnie jak twórczość - była rzetelna i autentyczna.

Moje Książki