Copic Multiliner SP- najdroższy cienkopis
Copic Multiliner SP to najdroższy na polskim rynku fineliner. Kosztuje ponad trzykrotnie więcej niż produkty konkurencji, powstaje zatem pytanie, czy rzeczywiście jest to dobry produkt warty swojej ceny, czy może tylko wyrafinowana polityka sprzedażowa i marketingowa fantazja. Przekonajmy się.
Czy to naprawdę ekologia?
Kupując Copic Multiliner SP dostajemy możliwość ponownego napełniania i wymiany końcówki na nową. Producent szczyci się ekologicznym podejściem, przekonując przy tym, że zdaje sobie sprawę z tego jak ta kwestia jest niezwykle ważna dla wielu artystów. Fajnie pięknie, ale gdzie jest haczyk? Otóż proszę bardzo: chcąc ponownie napełnić Copica musimy zakupić wkład zamienny, a jest to klasyczna gąbka w plastykowej koszulce (tak jak we wszystkich innych cienkopisach), dodatkowo zamknięta jeszcze w grubej, wykonanej z twardego, przeźroczystego tworzywa rurce. Czyli nie napełniamy starego wkładu tuszem, tylko wymieniamy go na nowy. A więc cały plastik zawarty w pisaku wywalamy do śmietnika przy każdym "napełnianiu". Pozostaje nam jedynie aluminiowa obudowa. Jak na moje oko wyrzucanie tych wkładów jest równie mało ekologiczne jak wyrzucanie jednorazowych, zużytych cienkopisów. Gdyby producent sprzedawał tusz aby sobie nim nakapać do cienkopisu, to może miałoby to sens, tymczasem dostajemy tylko pewnego rodzaju złudzenie.
Przeciętna żywotność
Oprócz naboju z tuszem możemy wymienić także końcówki, co będzie konieczne, bo zużywają się one tak samo jak w innych cienkopisach. Nylonowa końcówka stopniowo wchodzi w metalową rureczkę, aż do całkowitego zaniknięcia. Wymiana końcówki może okazać się częstszym zabiegiem niż wymiana wkładu z tuszem. Dodam jeszcze, że zawartość tuszu nie jest większa niż w pisakach konkurencji. Przy moim stylu rysowania nie wystarczy na dwa rysunki A4. Czyli standardowo.
A co z precyzją?
Tutaj trzeba przyznać firmie .Too plusa. Copic wydaje się być narzędziem precyzyjniejszym od produktów konkurencji (np. Sakura-Pigma, Uchida czy UniPin). Ma twardszą od nich nelonową końcówkę, co daje cieńszą i precyzyjniejszą kreskę. Ma to w prawdzie swoje minusy, bo szybkie kreski łatwiej tracą gładkość i ciągłość jakby głowica nie nadążała z podawaniem tuszu, ale generalnie można powiedzieć, że to zdecydowanie najcieńsze urządzenie dla maniaków zatracania się w detalach. A co ważne dostępne również w nieosiągalnej u innych wersji 0,03mm.
Zaporowa cena
Kupując cienkopis firmy .Too dostajemy bardzo precyzyjne urządzenie, iluzję ekologiczności oraz poczucie, że posiadamy najdroższy sprzęt na rynku. Co to oznacza dla naszego portfela?
Cienkopis kosztuje w sklepie firmowym (jedynym w którym można go kupić) aż 29zł (sic!).
Za tą cenę kupimy aż 4 sztuki Sakury Pigma (7 zł za szt), lub 3 sztuki UniPin (ok 9zł za szt). No ale przecież Copica można używać wielokrotnie, prawda? Prawda, ale nie oznacza to obniżenia kosztów eksploatacji. Jeden wkład kosztuje 10zł! Do tego trzeba będzie wymienić zużytą końcówkę, która kosztuje 7,50zł (zestaw dwie sztuki to 15zł). Producent zaleca również zakup urządzenie do wymiany końcówek i wkładów, ale to sobie już daruję, bo da się to zrobić gołymi rękami, bez większych problemów. Czyli każdorazowy recykling Multilinera SP będzie kosztował 17,5 zł.
No to jak, warto czy nie warto? Z ekonomicznego punktu widzenia nie. Copic jest drogi jak cholera, a jego "napełnianie" jest droższe niż zakup cienkopisa każdej innej marki. Na moje oko, cena Copica to sprytna polityka sprzedaży, opierająca się na założeniu, że klient chętnie wyda więcej, myśląc że kupuje lepsze. Copic Multiliner SP do dobre narzędzie, ale nie czterokrotnie lepsze od Pigmy Sakury czy UniPina. Polskiego rynku z pewnością nie zawojuje podobnie jak i mojego piórnika. Zadowolę się innymi, tańszymi "japończykami".
Pozdrawiam i zapraszam do komentarza.