Pędzel wodny
W warsztacie niejednego rysownika można znaleźć całą masę wspaniałych gadżetów i niezwykłych narzędzi, robiących w prawdzie dobre wrażenie lecz niestety najczęściej całkowicie nieprzydatnych i nieużywanych. Pędzel wodny zdecydowanie do nich nie należy. Jest to jeden z tych nowoczesnych wynalazków, które naprawdę działają i ułatwiają życie. To połączenie pędzla i słoiczka z wodą- patent, który doceni każdy outdoorowy artysta i rysownik korzystający z farb wodnych, zwłaszcza akwarelowych. Pędzel wodny to obok pióra podstawowe narzędzie w piórniku urban skeczysty. Aktualnie posiadam dwa (Derwent w rozmiarze 2, oraz Kuretake płaski) i na ich przykładzie opiszę po krótce ten genialny wynalazek.
Jak działa pędzel wodny.
Pędzel wodny składa się z włosia syntetycznego, systemu podawania wody i zbiornika na wodę znajdującego się w korpusie pędzla. Pędzla wodnego używamy jak pędzli normalnych ,tylko nie musimy maczać go w odrębnym słoiczku z wodą, bo ta jest na bieżąco podawana do włosia z zasobnika. Aby zwiększyć ilość wody na włosiu wystarczy ścisnąć elastyczną obudowę. Dodatkowo waterbrush może służyć jako napełnialny pisak pędzelkowy, który możemy napełnić np. atramentem, ekoliną, czy wodą z rozpuszczoną farbą wodną i używać jako pisaka z jednym kolorem.
Pędzel wodny jest bardzo łatwy w użyciu. Nie należy on jednak do narzędzi tanich, bo za każdy markowy pędzel wodny zapłacimy ok 20 - 30zł. Jeśli chcielibyśmy zatem kupić 3 rozmiary np. Derwenta to trzeba wydać ponad 75zł. Niemniej warto zainwestować i na początek kupić choć jeden na próbę. Pytanie tylko który, żeby bez sensu nie wtopić te dwie czy trzy dyszki.
Porównanie i recenzja
Wbrew pozorom, różnica między pędzlami wodnymi jest dość spora, i nie chodzi tu tylko o rozmiar i kształt włosia. Każdy ma po prostu inny charakter, inny zbiór cech, które powodują, że po prostu inaczej się z nich korzysta. Który water brush jest w takim razie najlepszy? Oczywiście, że jednoznacznie i obiektywnie nie da się tak łatwo odpowiedzieć. Ale subiektywnie to już co innego. A więc według mnie, z puli tych które przetestowałem i w praktyce wypróbowałem, od najlepszego do najgorszego: 1- Pentel Aquash, 2- Kuretake Zig, 3 – Derwent. A dlaczego tak? - wyjaśnienie poniżej:
1. Pentel Aquash.
W moim piórniku pojawił się jako ostatni i dość szybko stał się pierwszy. Mając doświadczenie z dwoma pozostałymi, najpierw wydało mi się, że Pentel daje odrobinę za dużo wody, bo na pewno więcej od tamtych, a zwłaszcza od suchego Derwenta. W praktyce okazało się jednak, że jest to tylko jego zaleta. Otóż podczas malowania, nie trzeba w ogóle ściskać go za zbiornik żeby podawał wode, dzięki czemu można trzymać go lekko jak pióro, i swobodnie malować. Nie koncentrujemy się wtedy na ściskaniu, tylko na malowaniu, a pędzel trzymamy tak samo jak hmm- normalny pędzel. Jego ciągła wilgotność ma zasadniczą zaletę- dzięki temu łatwiej uzyskujemy wyśmienite washe (mokre w mokrym) tak charakterystyczne dla akwareli. A jeśli czasami włosie rzeczywiście stanie się za mokre, wystarczy nim dosłownie musnąć o szmatkę/chusteczkę którą i tak mamy pod ręką jeśli malujemy akwarelami. Ponadto Aquash jest świetny do robienia efektów. Chlapanie, pryskanie, strzepywanie kropli, zraszanie jest o wiele prostsze niż w przypadku pozostałych pędzli wodnych.
Dostępny w trzech rozmiarach- fine, medium i broad. Rozmiar broad jest jednocześnie największym pędzlem w zestawieniu (co również ma znaczeni przy robieniu płynnych washy). Brakuje mi tylko w tej ofercie płaskiego.
Każdy waterbrush Pentela wyposażony jest w odpowietrznik który powoduje, że pędzel stale wyrównuje ciśnienie w zbiorniczku i nie wciąga akwareli z włosia i z palety z powrotem do środka.
włosie- włókno nylonowe.
pojemność- 7ml
cena- 21zł
2. Kuretake Zig.
Zakupiłem go głównie ze względu na płaski pędzel. A płaski pędzel sam w sobie jest już zaletą, do tego Zig okazuje się być całkiem dobrym pędzlem wodnym. Wody podaje tak w sam raz, choć przy tym rozmiarze mogłoby być jej może nawet trochę więcej. Jeśli jednak będzie nam jej brakować na włosiu, wystarczy ścisnąć zbiorniczek. Płaski pędzel pozwala robić przyzwoite washe jak i dość cienkie linie. Przydaje mi się zwłaszcza przy kolorowaniu motywów architektoniczny.
Zig może być trudno dostępny w kraju, i z jakiegoś powodu jest sprzedawany jako po prostu Zig, a nie jako Kuretake Zig. Ale nie ma się co dziwić, że wdarł się jakiś brandowy chaos, bo jeszcze niedawno sprzedawany był pod marką Yasumoto Niji.
Zig został na szczęście wyposażony w system odpowietrzania, podobnie jak opisany wcześniej Pentel, dzięki czemu również nie zasysa farby.
Produkowany jest w 4 rozmiarach, ostatni największy to ten mój płaski (broad). Na dzień dzisiejszy kupienie pozostałych rozmiarów w kraju jest prawie niemożliwe, a przynajmniej ja nie widuję. Szkoda, bo to naprawdę przyzwoite narzędzie.
włosie- sztuczne, nylon
pojemność- b.d
cena- 26zł
3. Derwent.
Od niego zacząłem zabawę z waterbrushami. Wydało mi się, że będzie najlepszy, bo po pierwsze wygląda bardzo profesjonalnie, a po drugie jego cena wygląda jeszcze bardziej profesjonalnie. Dzięki temu kupiłem go dwa razy- pierwszy i ostatni.
Nie chce mówić, że się do niczego nie nadaje, ale w towarzystwie dwóch pozostałych wypada słabo. Jego największe wady to wciąganie farby do wnętrza oraz zbyt suche włosie. Winę za to ponosi brak zaworku, w który wyposażyły swoje produkty pozostali producenci. Ów zaworek ma za zadanie wyrównanie ciśnienia w zbiorniczku, poprzez doprowadzenie do niego powietrza. Brak tego rozwiązanie skutkuje właśnie w ten sposób, że po wyciśnięciu wody ze zbiorniczka zostaje ona stopniowo zasysana z powrotem. A skoro właśnie mieszamy farbę na palecie, to i ta farba zostaje zassana razem z wodą. Można się przyzwyczaić ale jest to naprawdę upierdliwe, zwłaszcza na dłuższą metę.
Co się zaś tyczy zbyt suchego włosia, to oczywiście chcąc go bardziej zwilżyć wystarczy ścisnąć zbiorniczek, tak jak każdy inny pędzel wodny, ale i tu Derwent nieco kuleje, gdyż dusić go trzeba solidnie aby w końcu upuścił łaskawie kilka dodatkowych kropli. Co z kolei może nieco przeszkadzać w samym malowaniu, bo zamiast skupiać się na prowadzeniu pędzla, skupiamy się na jego ściskaniu.
Krótko mówiąc- nie polecam, zwłaszcza przy tej cenie. 30 zł można zapłacić, ale co najwyżej za komplet.
włosie- sztuczne
pojemność- b.d
cena- 30zł
I na koniec
Na rynku dostępny jest jeszcze pędzel wodny Sakura Koi, którego nie mam, dlatego nie opiszę. Ponieważ znalazłem już swój ulubiony waterbrush, to nie mam ciśnienia na zdobycie i testowanie następnego. Ale może ktoś z was go posiada i używa i powie coś więcej na jego temat.
I jeszcze jedno- za 10 zł można kupić w różnych sklepach internetowych zestaw 3 pędzli wodnych. Może się mylę, ale z daleka widać, że to raczej chłam straszny. Nie zamierzam się przekonywać i w celach naukowych wyrzucać kolejną dychę. Jeśli masz jakieś doświadczenia z tymi pędzelkami wątpliwej jakości to tymbardziej zapraszam do komentarza.
Dziękuje za czytanie i zapraszam do komentarza