Sunąc palcem planowania po mapie Beskidu Żywieckiego zatrzymałem się na Krawculi, zwanej częściej Krawców Wierchem, na którego hali stoi jedno z tych sympatycznych schronisk pttk. Mała bacówka w spokojnym, klimatycznym miejscu, z dala od wczasowiczów i wakacyjnej stonki. Pierwotny plan zakładał pobyt przez 4 dni w bacówce i tylko delikatne wypady na pobliskie szlaki, rzeczywistość jednak znów pokazała mi środkowy palec, bo nie wysiedziałem tyle w jednym miejscu. Ale dzięki temu uzupełniłem braki w niektórych trasach.
{gallery}Fotografia/gory/2011_08_15_krawcula{/gallery}
Grupa Wielkiej Raczy
zwana również Workiem Raczańskim, obejmuje szczyty od Zwardonia do przełęczy Glinne, i jest chyba najfajniejszą i najdzikszą częścią Beskidu Żywieckiego. Będąc w tych okolicach byłoby grzechem nie przejść szlakiem granicznym, zwłaszcza, że niektóre szczyty są mi jeszcze nieznane. Odwiedziłem więc Bendoszkę Wielką, Majcherową i Mładą Horę. Warto szerzej powiedzieć o Bendoszcze. Jest to niepozorny grzbiet nad przełęczą Przegibek, z którego są fantastyczne widoki- zarówno na Beskid Śląski, Żywiecki (z Rycerzową na pierwszym planie), jak i na masyw słowackiej Małej Fatry, lekko zasłoniętej przez Małą i Wielką Raczę, które stoją wręcz przed oczami (na dole panorama z Bendoszki). Oczywiście wspaniali ludzie postawili tu wielki stalowy krzyż z okazji jubileuszu Ziemi Żywieckiej.
Bacówka na Krawculi
Jest to typowa Moskalowska* bacówka przeznaczona dla turystyki kwalifikowanej, gdzie nie spotkamy przypadkowych turystów. Nocleg wiąże się z pewnymi niedogodnościami typu brak prądu i ciepłej wody jak w wielu schronisku tego typu, ale nie po to lezie się kawał drogi w pocie czoła, oraz w tym konkretnym przypadku w burzę z piorunami trzaskającymi nad głową, aby doznawać luksusów. Jasne?! Do bacówki idzie się po to aby poczuć się w górach i do tego w towarzystwie ludzi o podobnym zamiłowaniu.
*Edward Moskała - to pewien pan, który ok 40 lat temu wymyślił sobie, że zbuduje w górach sieć ok 12 małych schronisk górskich w typie bacówka, przeznaczonych dla turysów takich co na prawdę chodzą po górach, z plecakami, niewybrednych, aby mieli oni się gdzie przespać, zjeść, napić czegoś ciepłego i wysuszyć ubranie. Chciał aby te schroniska były ciepłe, przytulne, klimatyczne i wszystkie niemal identyczne. Idea zaiste szalona ale jak to bywa z szaleńcami- najpierw gadają i nikt ich nie słucha, a potem nagle przechodzą od słów do czynów. Tak poczynił i Edek. Dzięki niemu mamy do dziś (aż trudno w to uwierzyć) około jedenastu takich schronisk: te najważniejsze to: Rycerzowa, Krawcula, Wierchomla, Maciejowa, Jaworzec, Rawki, pod Honem i Lubań. Wszystkie są identyczne. W prawdzie początkowe idee już tylko częściowo są realizowane, ale nadal są to najlepsze i najspokojniejsze schroniska, zlokalizowane na mniej popularnych i specyficznych szlakach. Mam nadzieję, że takie pozostaną.
Brak prądu nie wiąże się wcale z totalną ciemnością po zmroku bo funkcjonuje tam oświetlenie diodowe na 24V, a ciepłą wodę często można upolować wieczorem pod prysznicem.
Krawcula ma kilka zasadniczych zalet: bardzo miła obsługa, z którą od razu łapie się relację koleżeńską i można spokojnie porozmawiać. Brak grup i wycieczek. Posiłki przygotowywane są na najprawdziwszej kuchni opalanej drewnem, co wiąże się z ich naprawdę dobrą jakością i smakiem. No i rzecz jasna otoczenie gór tych mniej zdeptanych, gdzie na szlaku przez cały dzień można nie spotkać nikogo, za to może nadarzyć się okazja by przed czymś uciekać.
Na Trzy Kopce
Co można powiedzieć o trasie zKrawców Wierchu do Trzech Kopców. No tyle, że warto się nią przejść bo to fajny szlak. Kropka. A, no i coraz bogatszy w widoki, ale o tym poniżej- druga kropka.
Przegibek.
Będąc w okolicach Rycerki mamy do wyboru dwa schroniska: Przegibek i Rycerzową. Drugie schronisko oczywiście świetne, dobrze znam i lubię, ale na Przegibku po pierwsze jeszcze nie nocowałem, a po drugie schronisko to zajęło 1 miejsce w rankingu schronisk pttk przeprowadzonym przez czasopismo górskie NPM. Bardzo mnie to zaciekawiło, bo znam to schronisko z zewnątrz i zastanawiało mnie co takiego spowodowało, że jest ono lepsze od około 60ciu innych obiektów w całej Polsce. Pomyślałem, że chyba magia, no ale przenocujemy- zobaczmy.
Owszem, ma ono wiele niewątpliwych zalet. Ma bogate menu, miłą damską obsługę, dobre jedzenie, czystość, dużo miejsca i wygodne łóżka. Ale lokalizacja jest straszna. Łatwa dostępność oznacza dużą ilość ludzi oraz duży przemiał. Idą tędy też pielgrzymki do krzyża na Bendoszce. Widoki i otoczenie schroniska marne. Z okna miałem widok na konary drzew, traktor, quada i komórke. Z przed schroniska widać przełęcz Przegibek ale widok jest słaby. Generalnie jest to dobre schronisko ale jest dziesiątki lepszych. Trudno dobrawdy zgadnąć jak testerzy npm-u doszli tu z pierwszym miejscem. Może się szaleju najadli po drodze? Niewiem.
Coraz więcej widoków w Beskidach
czyli dzięki kornikom będziemy więcej widzieć. Wiele razy narzekałem, że szlaki beskidzkie są fajne ale zbyt porośnięte. I że powinno być mniej lasów. I w ogóle strasznie narzekam nie raz, ale na to w szczególności. A tu masz- ok 40-50 %lasów świerkowych zostanie wyciętych. Wspaniała informacja. Będzie więcej wodoków w beskidach. Już teraz widać zmiany, zwłaszcza po słowackiej stronie. Wyjaśnię o co dokładniej chodzi, bo może moich dwóch czytelników chciałoby wiedzieć. A no o to, że ingerencja człowieka w charakter lasu kilkadziesiąt let temu, spowodowała iż dzisiejsze lasy na które obecnie składają się w znakomitej większości monokultury świerkowe, coraz bardziej chorują i niszczeją. Dodatkowo taki osłabiony las jest idealnym podłożem do działań kornika, który penetruje hektary świerków lepiej niż ksiądz dyrektor porfel babci. Ale to nie koniec, ponieważ taki stan ma dalsze poważniejsze konsekwencje. Z tym wszystkim wiąże się utrata najważniejszych funkcji lasu, a w naszej sytuacji to zdolność do kondensowania i zatrzymywania wody. No i co z tego wszytkiego wynika? No tylko to, że przez ignorancje i zachłanność przemysłu hutniczego, który naturalne lasy mieszane zastąpił szybkorosnącymi świerkami, dziś mamy coraz większe powodzie, oraz od niedawna lepsze widoki ze szlaków. Czyli nie ma tego złego...
widoki uzyskane przez wycinkę.
Przy okazji ciekawa obserwacja. Projekt wycinki już trwa, a idąc szlakiem czerwonym można obserwować jak przebiegają prace w Słowacji, a jak W Polsce. Gdybym nie widział słowaków przy pracy, nadal myślałbym że zrywka drzew w beskidzkich lasach odbywa się naturalnie przy pomocy koni jak to ma miejsce w polskiej części beskidów, bo innej możliwości nie ma. Otóż jest, i zastanawiam się przy okazji, czy my naprawdę jesteśmy tacy zacofani? Podczas gdy ściągnięcie tylko jednego drzewa przy pomocy konia sto metrów w dół trwa kilkanaście dobrych minut, podczas których zagrożone są nogi zarówno operatora jak i samego konia, ściągnięcie trzech, czterech drzew na podobnym dystansie przy pomocy systemu linowego zajmuje słowakom minutę z hakiem, podczas której nie ma ryzyka, że niekontrolowane drzewo połamie komuś nogi, bo nikogo nie ma w jego pobliżu. Skutkiem czego po słowackiej stronie Worka Raczańskiego prace wycinkowe są już na finiszu i mamy tam piękne widoki, a po stronie polskiej jeszcze nie widać efektu tych działań. Czyli jak zwykle jesteśmy w dupie. A raczej w lesie w tym przypadku.
Panoramy: {gallery}Fotografia/gory/2011_08_15_krawcula/pan:590:100{/gallery}